| Kategorie: FILOZOFIA
Tagi: samotność wolność niezależność
20 maja 2018, 09:55
Czy naszym przeznaczeniem musi być przebywanie wśród tłumu? Czy mamy szansę wyzwolić się z potrzeby egzystowania i zespolenia z ludźmi? To trudne pytanie. Rozważę wszystkie za i przeciw. Co nam daje życie wśród ludzi, a co nam daje przebywanie w samotności.
W pierwotnych czasach osobnik który nie żył w stadzie był skazany na śmierć. Łączyło się to z faktem przetrwania. Klan naszych przodków pomagał nam przetrwać. Wspólne polowania, ochrona przed drapieżnikami itd. To odcisnęło na nas swą pieczęć. I muszę stwierdzić że tak jest aż po dziś dzień. Tylko zmieniła się forma i struktura. Dzisiaj nie musimy obawiać się już że w pojedynkę grozi nam jakieś niebezpieczeństwo lub śmierć. Jednak to instynktowne poczucie że boimy się samotności pozostało. Pozostał również podświadomy lęk przed całkowitą samotnością. Wiąże się to z chorobami, które utrudniają samodzielne funkcjonowanie i skazują nas na łaskę i nie łaskę innych ludzi. A to juź jest swego rodzaju dla nas upokożeniem, kiedy nie jesteśmy w stanie funkcjonować samodzielnie i cieszyć się życiem.
Zastanawiam się jakby to bylo gdybyśmy jednak mieli głęboko zakorzenioną samotność.. Gdyby samotność była naszym naturalnym stanem od początku naszego życia. Gdyby rodzice kończyli swoją rolę w chwili kiedy chodzilibyśmy samodzielnie, jedli pili itd. Gdybyśmy już na zawsze byli odłączeni od naszych korzeni podobnie jak zwierzęta których młode są już na początku wystawiane na radzenie sobie w pojedynkę. Gdyby każdy żył w pojedynkę i nie miał silnego poczucia przynależności do drugiego człowieka.
Myślę że byłoby podobnie jak nasz naturalny instynkt łączenia się w pary i grupy. My byśmy wiedzieli że to jest naturalne i samotność nie byłaby straszna i przerażająca.
Jednak jest inaczej....
Kultura masowa nas niejako zmusza do tego byśmy łączyli się w pary, zakładali rodziny a te osoby które są skazane na samotność bądź ich życie się tak ułożyło bardzo cierpią z tego powodu. Z powodu wykluczenia z społeczeństwa, tylko dlatego ze są samotni, że pozostali w pojedynkę.
Dawniej było nie do pomyślenia ( jeszcze za czasów moich rodziców) żeby kobieta żyła samotnie i nie szukała kawalera do wspólnego życia. Taka kobieta nazywana była starą panną i szybko była ignorowana nie zapraszana na przyjęcia jednym słowem była odrzucana i traktowana z politowaniem.
To były ciężkie czasy dla singlii. Teraz mentalność się powoli zmienia. Single są bardziej doceniani i nie traktowani w ten sposób. Jednak łatka starego kawalera starej panny nadal nad nimi ciąży i te wszystkie stereotypy są nadal obecne w ich życiu.
Teraz rozważe wszystkie "za" samotnością.
1. Uczy nas to samodzielności.
2. Stajemy się niezależni i wolni.
3. Mamy większe szanse na rozwój osobisty i rozwijanie zainteresowań.
4.Nie wdajemy się w toksyczne związki i czujemy się spokojni o to że ktoś nas nie jest w stanie już zranić.
5. Możemy swobodnie spędzać czas w domu mając chwile tylko dla siebie. Możemy sobie dogadzać.
Jednak warunkiem dobrze przezywanej samotności jest uporanie się z własnymi lękami, ego i rozchwianym poczuciem własnej wartości. Musimy się zakorzenić w sobie. Jeśli staniemy się swoimi najlepszymi przyjaciółmi demony przeszłości już nam tak nie zagrażają.
Argumenty przeciw samotności :
- pustka wewnętrzna, choć mamy wiele do powiedzenia pokazania nie mamy z kim się tym podzielić i nie ma tego poczucia radości z tego powodu. Energia dzielenia się jest zaburzona.
- nie mamy na kogo liczyć w sytuacji zagrożenia naszego życia, ciężkiej przebytej choroby.
Tak jak powiedziałam zawsze jest jakieś "ale".
Dzięki samotności ja odnalazłam swoje miejsce. Pozbierałam się wewnętrznie i uzdrowiłam swoje serce. To był piekny czas choć nie zawsze taki różowy na początku. Musiałam się mierzyć z tą pustką bólem emocjonalnym ale gdyby nie bycie singielką nie doszłabym do tego stanu w którym teraz jestem.
Wniosek nasunął mi się jeden.
Dobrze jest żyć w pojedynkę ale pod pewnymi warunkami aby samotność godnie przezywać. Tak samo jak w parze. Jednak kwestia dojrzałości pod każdym względem tutaj przoduje. Musimy mieć odwagę by żyć po swojemu, być dojrzali emocjonalnie i ugruntowani.
Choćbyśmy żyli w parze i byli niedojrzali i rozchwiani to będziemy czuć się i tak samotni, niekochani i niechciani.
Spójrzmy najpierw w lustro i podarujmy sobie to wszystko co mogłaby nam podarować druga osoba , a dopiero potem kiedy staniemy się całością idźmy w świat. Jeśli będziemy niepoukładani nie będziemy mieli się czym dzielić jedynie tym bólem i pustką.
Zastanówmy się nad tym chwile. To na tyle moich rozważań.